sobota, 31 maja 2014

Orzechy piorące - idealna alternatywa nie tylko dla proszku do prania.

Czy jest możliwe, aby jakieś tam orzechy mogły zastąpić proszek do prania oraz inne środki czystości w domu i to za tak niską cenę?

Z racji prowadzenia bloga, postanowiłam to sprawdzić,
 jednak opinię zostawię na deser, bo wcześniej chciałabym Wam przybliżyć temat.

O orzechach piorących ciekawostek parę...


Pochodzą z Indii, chodź w sprzedaży możecie natrafić na inne rejony. Rosną na długowiecznych drzewach Sapindus Mukorossi dorastających nawet do 15 m wysokości.
Pierwszy zbiór następuje dopiero po 10 latach, za to odwdzięcza się zbiorami co roku przez kolejne 90 lat.
Po zebraniu orzechy są suszone i zgniatane, a łupiny, które nam służą, są pakowane do worków. 
Zawierają one Saponinę - 100% roślinnego, czystego biologicznie, w pełni rozkładalnego środka piorącego. W kontakcie z wodą łupiny wytwarzają pianę. 
Takim oto sposobem służą nie tylko jako proszek do prania, ale również do zmywania w zmywarce, do sprzątania, do mycia ciała i włosów, do mycia zwierząt i tu najlepsze - do pielęgnacji roślin. Potwierdza to, że są dla Nas bezpieczne, czego powiedzieć nie można o chemii oferowanej na rynku.


Dlaczego warto zamienić dom w "eko dom" z orzechami piorącymi?


- Nie tylko ze względu na to, że mają sporą ilość zastosowań, przede wszystkim są bezpieczne dla Nas i dla Naszych dzieci.

- Spokojnie można myć zabawki i ubranka niemowlaka, ponieważ orzechy są w 100% naturalne. Wszystkie mamy wiedzą jak drogie są proszki do prania oraz inne preparaty dedykowane dzieciom, dlatego orzechy piorące to idealna alternatywa. Dodatkowym plusem jest to, że nie ma potrzeby dokupywać szafki, aby te wszystkie specjalistyczne preparaty pomieścić. Worek z 1kg orzechów jest naprawdę niewielki i w przeciwieństwie do silnie perfumowanych środków chemicznych, orzechy można stosować w obecności dzieci, czyli każda mama może bezstresowo sprzątać w domu. 

- Duża oszczędność. Wyliczono średnio, że kilogram orzechów starcza na rok czasu, przy praniu 2-3 razy w tygodniu. 

- Niska cena. Inwestycja w 1 kg orzechów to około 20zł, a więc każdy z powodzeniem może sobie je zakupić. Są również dostępne w mniejszych ilościach, jeżeli ktoś nie jest pewien czy mu przypasują. 

- Orzechy idealne są również dla alergików oraz osób z problemami skórnymi. Pozytywnie posłużą również osobą, którym przypadła męczarnia z łupieżem. Ponoć można się go pozbyć, przemywając skórę głowy wywarem z orzechów.


- Są bardzo ekologiczne, ponieważ po naszym praniu do środowiska trafia tylko woda, a zużyte orzechy spokojnie można wyrzucić do kompostownika (ulegają całkowitej biodegradacji). Woda po praniu ręcznym lub myciu podłogi nadaje się do podlania roślin w ogrodzie. Niesamowite, prawda?

- i co najważniejsze, choć delikatne dla skóry i tkanin, są bardzo skuteczne.

- Orzechy mogą posłużyć jako dekoracja, mimo iż użytkowana. W samym już bawełnianym worku wyglądają o wiele lepiej niż sterta proszków i płynów do prania. Możne je także ulokować w jakimś szklanym przeźroczystym pojemniku, na pewno będą wyglądały ciekawie.


Więcej na temat - jak prać?

Orzechy nie tylko piorą, ale również są delikatne dla tkanin i kolorów, dzięki czemu kolory dłużej zachowują swoją barwę, a materiał nie niszczy się tak szybko jak to ma miejsce podczas prania w zwykłym proszku.  
Nadają się do prania wszystkich materiałów, a jak wysoka będzie temperatura, zależy tylko od Nas.


Do bawełnianego woreczka lub zawiązanej skarpety wkładamy 6-8 skorupek i wrzucamy do pralki wraz z odzieżą.
Przy praniu w temperaturze do 60 stopni możemy wykorzystać ten sam woreczek 4 razy, a kiedy orzechy się zużyją staną się ciemniejsze i miękkie. Możesz je wtedy wyrzucić do kompostownika.
Uzyskujemy rewelacyjnie czyste, miękkie i przyjemne w dotyku pranie bez konieczności zastosowania płynów do zmiękczania i płukania. 

Same orzechy mają intensywny zapach - natomiast po rozpuszczeniu w wodzie - pranie jest całkowicie bezzapachowe.

Do prania białego, aby uniknąć szarzenia stosujemy sodę oczyszczoną, a aby uzyskać pachnące pranie jak po płynach do płukania wystarczy dodać kilka kropli olejku eterycznego do łupin lub tradycyjnie do zbiorniczka na płyn.
Ja mam Zieloną Herbatkę i jestem zachwycona zapachem, ale zapewne w przyszłości sprawię sobie także inne.

Gdzie i jakie kupić?

Ja ze względu iż cena orzechów piorących jest niewielka wybrałam oryginalne z Indii z certyfikatem ECOCERT. Orzechy są gotowe do użycia.
Sklepów, które mają w swojej ofercie przeróżne wersje orzechów jest wiele, więc troszkę mi zeszło na poszukiwaniach najlepszej wersji.
Dlatego chętnie podzielę się tą informacją, aby chociaż Wam zaoszczędzić czasu.
Oto link http://allegro.pl/orzechy-piorace-ecocert-1kg-olejek-3-woreczki-i4262505240.html
Ja kupiłam w zestawie z sodą oraz olejkiem, bo taka opcja opłaca się bardziej, ale sprzedawca oferuje także inne wersje, które może akurat Wam przypasują bardziej.

O moich wrażeniach słów parę:


Z delikatną nutką niepewności podeszłam do tematu, chodź moda na orzechy piorące jest coraz większa.
W pierwszy dzień kiedy to miałam ich użyć, troszkę się stresowałam, bo gdy stanęłam przed pralką to oczywiście zapomniałam ile ich miałam dać. Na szczęście nie musiałam długo się nad tym zastanawiać, bo na worku bawełnianym jest instrukcja ;) Pranie rozwiesiłam czyste, a mam w domu Małego rozrabiakę, więc faktycznie spełniają podstawową funkcję proszku - piorą. Dodam, że prałam w temperaturze 40 stopni. Wizualnie pranie było troszkę inne, takie jakby bardziej miękkie i przyjemniejsze w dotyku, a zapach mojej Zielonej Herbatki powalił mnie na kolana.
Na ubraniach nie pozostaje proszek, co czasem się zdarzało. Przy drugim praniu nie miałam już starych przyzwyczajeń, tylko przeniosłam się w nową wersję robienia prania, która jest według mnie bardzo wygodna. 
Dodatkowo nie muszę się już stresować, że mój Młodzieniec rozsypie proszek po całym domu, a choćby nawet rozsypał orzechy (co jest mniej możliwe) to i tak zdecydowanie łatwiej byłoby je pozbierać.
Ze swojej strony polecam Wam wszystkim, szkoda tracić pieniędzy i zdrowia na chemie, która i tak pozostawia wiele do życzenia. 
W niedalekiej przyszłości opisze również jak sprawują się moje orzechy w innych wersjach zastosowania.



Skoro są tak skuteczne to dlaczego używamy zwykłych proszków i innej chemii?


Nie wiem. 

To oczywiście żart sytuacyjny. Już chyba większość z Nas zdaje sobie sprawę z bezlitosnych zasad (lub raczej ich braku) systemu, w którym dobre i ekologiczne rozwiązania musimy szukać na własną rękę.
Dlatego wszystko zależy od Naszej świadomości, jeżeli nie będziemy kupować tego co ewidentnie nam szkodzi, to półki sklepowe również się zmienią.


PODPIS

poniedziałek, 26 maja 2014

Niezbędnik na lato !

Lato zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim, planowanie wakacji. 
Najczęściej wybieramy plażę, a jak nie plażę to jakieś inne słoneczne miejsce i choć tegoroczna zima była dla Nas bardzo łaskawa, to nie odbiera Nam to chęci do wygrzewania się na słońcu. 
W związku z tym, aby w przyszłym roku słońce kojarzyło Nam się równie miło, nie można zapomnieć o odpowiednim filtrze dla siebie, a przede wszystkim dla dziecka. 

Nie można zapomnieć również o chowaniu się w cieniu, jeżeli to możliwe, noszeniu czapki oraz koszulki, aby ochronić skórę przed bezpośrednim promieniowaniem słońca. 
Warto zadbać o takie detale, aby uniknąć różnych nieprzyjemnych skutków, jakie niesie za sobą przebywanie na słońcu.

W sklepach jak zawsze znajdziemy całą masę produktów z filtrami, a ja mam dla Was jedną propozycję, aby uniknąć straty czasu na poszukiwania.

ALPHANOVA SUN Bio spray przeciwsłoneczny dla dzieci, z filtrem 30+ 
Jak tylko jest dobry dla dziecka, to rodzice skorzystać też mogą ;-)
Mimo pierwszych upalnych dni, słońce tylko delikatnie Nas musło i dzięki temu nie będę miała białych balerinek na stopach jak w zeszłym roku. Trochę śmieszne, ale głupio później ubrać na przykład japonki ;-)

Spray nie zawiera szkodliwych substancji chemicznych, filtrów i konserwantów. Formuła w 100% naturalna, może być stosowane w wodzie, nie powodując zanieczyszczenia środowiska.
Posiada certyfikat ECO CERT.



100% wszystkich składników jest pochodzenia naturalnego
32% wszystkich składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego 

Marka otrzymała nagrodę Jakość Roku 2012, w kategorii ekologia. 

Spray kupicie w sklepie ekorodzinka.pl
Dodam, że super pachnie i jest bardzo wydajny, a butelka jest poręczna ;)

To mój tegoroczny wybór, a jak jest u Was?
Może używacie domowych sposobów na ochronę przed słońcem?


PODPIS

poniedziałek, 19 maja 2014

Alternatywa dla pieluszek jednorazowych - Hit?

Dzisiaj coś alternatywnego dla dzieci, czyli słów parę o mojej oraz mojego syna przygodzie z pieluszką wielorazową.
Zalet jest bardzo wiele, ale wada ta podstawowa, która przeraża każdą mamę, to wizja prania, suszenia i tym podobnych skojarzeń ze stosowania tego typu pieluch, które kojarzą nam się z naszymi mamami i tetrową masakrą. 

Nowa Kolekcja 2014
Dlatego sama, jako wygodna mama używająca jednorazówek, postanowiłam przetestować tą wersję.

Osobiście słyszałam o nich już dawno temu i bardzo mi się spodobały od pierwszego wejrzenia, ale z jakiś niewyjaśnionych przyczyn nie zdecydowałam się na nie. Żałuję, choć nic straconego, zawsze można to w jakimś procencie nadrobić.

Jednak zanim przejdę do moich wrażeń, opiszę je trochę.

Są trzy rodzaje pieluszek wielorazowych: formowanka + otulacz, AiO oraz kieszonki. Te ostatnie udało mi sie przetestować, dzięki firmie Bobolider, więc o nich będzie w tym poście. 
Pieluszki typu kieszonki, chronią pupę dziecka przed wilgocią, ponieważ wkład chłonny wkładamy do kieszonki miedzy mikropolarkiem, a zewnętrzną warstwą z materiału PUL, który ma za zadanie ochronić ubranka przed przemoczeniem.
Aby łatwiej było to zrozumieć, wrzucam zdjęcie z opisem:




Zaletą kieszonek w stosunku do innych typów pieluch wielorazowych jest szybki czas schnięcia.
Są uniwersalne, dzięki napom. Pieluszka rośnie wraz z dzieckiem. Można jej używać od urodzenia, aż do zakończenia etapu pieluch. Czy to nie piękne?

Do pieluszki dokupujemy wkłady, które chłoną całą wilgoć. Warto zakupić ich więcej niż pieluszek, ponieważ dłużej schną, ale przedewszytkim można je wymieniać częściej niż samą pieluszkę. Warunkiem jest oczywiście to, że dziecko nie zrobiło kupy. 

Do wyboru są wkłady z mikrofibry lub bambusa. Wkład z mikrofibry skutecznie zatrzymuje wilgoć w środku, natomiast wkład z bambusa jest delikatny i antybakteryjny, więc można go stosować bezpośrednio przy pupie. Polecany jest na etapie nauki korzystania z nocnika.

Dlaczego warto wybrać pieluszki wielorazowe?

Po pierwsze dla zdrowia naszego dziecka, ponieważ:

  • nie uczulają,
  • wspomagają prawidłowy rozwój stawów biodrowych,
  • są przewiewne (mniejsze prawdopodobieństwo odparzeń),
  • nie przegrzewają jąderek u chłopców,
  • dodatkowo pieluszki firmy Bobolander posiadają międzynarodowe certyfikaty oraz Pozytywna Opinię Instytutu Matki i Dziecka,


Po drugie ze względu na bardzo dużą oszczędność. 

W zależności od tego jakiej firmy pieluszki jednorazowe wybierzesz, kwota jaką trzeba będzie wydać na cały okres pieluszkowania to około 5000,-.
Koszt pieluszek wielorazowych to maksymalnie 1000,- wliczając w to pranie.
Powalająca różnica, prawda?
Jedyny minus i plus zarazem to taki, że jednorazowy wydatek to około 600zł, a nie każdy na takowy ma. 
Plusem jest jednak to, że inwestycja szybko się zwraca i ze spokojem można czekać aż dziecko nauczy się korzystać z nocnika, zamiast co chwila łapać się za głowę, myśląc o zakupie kolejnych paczek pieluch.
Uwierzcie, wydatek na pieluchy jednorazowe jest odczuwalny.
Dodatkowe plusy w związku z oszczędnością:
- można używać ich jako majteczki na basen już bez wkładu oraz jako majtki treningowe przy odzwyczajaniu od pieluch.
- można je później odsprzedać lub użyć przy kolejnym dziecku.

Po trzecie moja kochana ekologia i tu ciekawostka na temat pieluch jednorazowych:

  • do wyprodukowania plastiku zawartego w jednej jednorazówce zużywa się około szklanki ropy, a na wyprodukowanie papieru zawartego w jednorazówkach dla jednego dziecka trzeba poświęcić 4-5 drzew,
  • do prania wielorazówek zużywamy tyle wody, ile potrzebuje dorosła osoba używająca toalety.


A teraz to, na co mam nadzieje czekaliście. 
Moje wrażenia:

Zaznaczam, że mam tylko jedną pieluchę i dwa wkłady, więc używam ich raz dziennie.
Dzień 1 był porażką, ale tylko i wyłącznie z mojej winy, ponieważ nie dopasowałam pieluchy do pupy synka i dość szybko wszystko było mokre.
Dzień 2 i tu o zmoro - kupa, ale poszło bezboleśnie. Umycie pieluszki było ekspresowe i banalnie proste, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. 
Dzień 3 pieluszka wytrzymała aż 3 h, to bardzo długo jak na mojego syna.
Dzień 4 i następne, odbywały się już bez emocji, a raczej bez mojego przerażenia w oczach. Przyzwyczaiłam się i chodź bałabym się jeszcze używać ich na dłuższych wypadach, to myślę, że każda mama szybko je polubi. 
Można łatwo je przeprać w rękach lub w pralce oczywiście, mają śliczne wzory, a dzięki dużej oszczędności, można pozwolić sobie na jednorazówki ekologiczne w razie dłuższej przygody poza domem.


Mam nadzieję, że uda mi się sprawdzić także pozostałe rodzaje pieluch wielorazowych, dzięki czemu będę mogła opisać je w jednym poście i pomóc Wam w wyborze.

A tymczasem jeżeli zdecydowałyście się na zakup i chcecie poczytać bardziej szczegółowo na ich temat to zapraszam do sklepu Bobolider.pl.

PODPIS

niedziela, 11 maja 2014

Pieluszka pływaczka dla Bobaska

Dzisiaj trochę o wodnej przygodzie mojego syna. Śmiech, pisk zachwytu i nieopadający uśmiech na twarzy dziecka, można uzyskać idąc zwyczajnie na basen. 


Poza niesamowitą radością, wspaniałą zabawą oraz rozwijaniem więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem, jest także wiele innych zalet tak spędzonego czasu.

Aby utrwalić Was w tym przekonaniu, podam parę przykładów:
- stymuluje rozwój ruchowy,
- dziecko rozwija się szybciej od rówieśników, ponieważ jest to wspaniała gimnastyka dla mięśni i stawów,
- reguluje sposób oddychania dziecka,
- rozwija jego zmysły oraz przyspiesza rozwój psychofizyczny,
- wspomaga odporność na choroby oraz inne...

Ale zanim wybierzemy się na basen z naszą małą pociechą, musimy pamiętać o odpowiednim stroju, który ochroni wodę przed ewentualnym psikusem, a rodzicom pozwoli spokojnie cieszyć się ze wspólnej zabawy.



My używamy pieluszki do pływania Close Parent, którą można kupić w sklepie ekomaluch.pl.
Mają uroczy motyw z żółwiami, a przedewszystkim idealnie dopasowują się do talii i nóżek, dzięki czemu nic nas nie zaskoczy ;-)
Ze względu na zbliżające się lato jest to jeden z niezbędników w szafie malucha, szczególnie jeżeli wybieracie się nad morze, dlatego warto pomyśleć o zakupie już dziś.




Opiszę Wam je z bardziej praktycznego punktu widzenia:
Pop-In Swim to innowacyjna pieluszka do pływania wykonana ze specjalnego laminatu, który jest lżejszy i bardziej elastyczny niż tradycyjny neopren.

Pieluszka składa się z trzech warstw:

Wewnętrzna strona to polar szybko odprowadzający wilgoć, środkowa to wodoodporna membrana i zewnętrzna warstwa to materiał odporny na plamy.

Pieluszki są dostępne w 4 rozmiarach:

- S - od urodzenia - 3 kg
- M - od 4 miesięcy - 6 kg
- L - od 8 miesięcy - 9 kg
- XL - od 16 miesięcy - 13 kg


Dlaczego nie warto kupować jednorazówek?
- z praktycznego punktu widzenia, nie wiem jak sprawują się jednorazówki, ponieważ używamy pływaczek i nie zamieniłabym ich na inne. Są zawsze pod ręką, szczególnie w niedziele, gdy zakup jednorazówk jest często utrudniony, a ich brak mógłby zmusić do pozostania w domu. Można ich używać także na plaży, nad jeziorem lub na placu, jeżeli macie basen.
- z ekologicznego punktu widzenia jednorazówki są dużym problemem dla środowiska,
- z ekonomicznego punktu widzenia uzależnione jest to od tego jak często na basen chodzicie. Po kilku wypadach inwestycja się zwraca. Pływaczki praktycznie się nie niszczą, można je więc używać także przy drugim dziecku lub odsprzedać innej mamie. 
- ze względów zdrowotnych, ponieważ jak to jednorazówki, mogą uczulać oraz w inny negatywny sposób wpływać na malucha,
- ze względu na wygodę dziecka, ponieważ pływaczki są zbliżone do majteczek, dzięki czemu dają swobodę ruchu.

W sklepie ekomaluch.pl znajdziecie także inne wzory oraz różne przydatne rzeczy dla dziecka i mamy.


PODPIS

środa, 7 maja 2014

Czy warto jeść kiełki? Daj się zaskoczyć.

Kiełki są pyszne, zdrowe i tanie. Dlatego powinny znajdować się w jadłospisie każdego.
Niestety jeszcze tak nie jest, dlatego postanowiłam w paru punktach je opisać, a nuż statystyki pozytywnie się zwiększą.


Po pierwsze - mimo iż malutkie i niepozorne, to okazują się większą bombą witaminową niż wyrośnięte warzywa i owoce.

Po drugie - są lekkostrawne i niskokaloryczne. Można je jeść bez ograniczeń, co grozi nieustannym mieleniem buzią, szczególnie, że...

Po trzecie - są pyszne i soczyste.

Po czwarte - nie dość że bomba witaminowa, to jeszcze jest to źródło mikroelementów, soli mineralnych oraz składników odżywczych. Bogate są również w białko, kwasy tłuszczowe omega–3 oraz błonnik.







Po piąte - są stosunkowo tanie. Cała teoria spiskowa że zdrowa żywność jest droga lega w gruzach.

Po szóste - można je w banalnie prosty sposób hodować u siebie w domu, co jeszcze zmniejsza ich cenę, a zarazem cieszy. Jak zrobić własną kiełkownicę, przeczytasz TU.

Po siódme - pasują praktycznie do każdego posiłku. Wystarczy posypać je przykładowo na gotowe danie.

Po ósme - ich regularne spożywanie zapobiega wielu groźnym chorobom, wzmacnia nasz system odpornościowy oraz zapobiega powstawaniu nowotworów.







To w skrócie, a jeżeli nie wierzycie w ich fantastyczne właściwości. To poniżej przedstawiam ich indywidualny i bardziej szczegółowy opis.



Brokuł – zawiera likwidujące wolne rodniki sulforafany, stosowane w profilaktyce nowotworów,
Burak – źródło witamin: A, C i B1 oraz składników mineralnych (potas, wapń, żelazo, magnez, miedź, mangan, kobalt, rubid i cez) a także błonnika, beta cyjaniny i białka,
Cebula – bogata w witaminy: A, B, C i E oraz w składniki mineralne (potas, wapń, żelazo, magnez, cynk, fosfor, fluor, mangan, selen i siarka) jak również w karoten, chlorofil i białko,
Fasola mung – nieocenione źródło witamin: A, B1, B2, B3, B5, B6, B9, C, E i K, błonnika, karotenu, białka (25%) oraz składników mineralnych (wapń, magnez, fosfor, żelazo, potas, cynk, jod, mangan, lit, selen i miedź),
Kozieradka – bogata w witaminy: A, B1, B2, B3, B5 i C, saponiny, flawonoidy, lecytynę, białko (29%) oraz składniki mineralne (wapń, żelazo, cynk, potas, fosfor i siarka),
lucerna  – źródło żelaza i łatwo przyswajalnego białka,
Rzeżucha  – jest źródłem witamin: A, B1, B2, B3, B9, C i K, olejków eterycznych,białka i składników mineralnych (wapń, żelazo, fosfor, cynk, mangan, magnez, potas i jod),
Pszenica – zawiera witaminy: A, B1, B2, B3, B5, B6, B9 oraz składniki mineralne (żelazo, wapń, magnez, fosfor, potas, selen, mangan, jod, miedź, cynk, krzem i molibden). Jest bogata także w błonnik, amigdalinę i białko (14%),
Rzodkiewka – to źródło witamin: A, B1, B2, B3, C, E i składników mineralnych (wapń, żelazo, magnez, cynk, siarka, potas, fosfor, miedź i mangan) oraz chlorofilu, inozytolu, PABA i białka,
Słonecznik – jest bardzo bogaty w witaminy (A, B1, B2, B3, B5, B6, B7, B11, C, D, E, K), składniki mineralne (wapń, żelazo, fosfor, cynk, miedź, magnez, potas, kobalt, fluor, jod, mangan, selen, krzem i sód) oraz nienasycone kwasy tłuszczowe, koenzym Q10, saponiny, albuminy, lecytynę, betainy, taniny, pektynę, inozytol, PABA, lignany, kwas pangamowy i białko (24%–30%),
Soczewica – zawiera kwas foliowy, a także niezbędne witaminy (A, B1, B2, B3, B5, B6, B9, C, K), składniki mineralne (wapń, żelazo, fosfor, cynk, miedź, magnez, potas, bor, molibden, selen, sód i siarka) oraz beta karoten, koenzym Q10, błonnik, amigdalina, lignany, kwas pangamowy, inozytol, PABA, lecytyna i białko (21%),
Soja – jest źródłem witamin (A, B1, B2, B5, B9, C, E, K), składników mineralnych (wapń, żelazo, magnez, fosfor, potas, miedź, mangan) oraz lecytyny, fitoestrogenów, błonnika i białka.

Powala? Mnie również, ale ze szczęścia, że takie dobrodziejstwa są na wyciągnięcie ręki.

Kiełki idealne przypasują do każdego dania. Można z nich zrobić pyszne pasty do kanapek, dorzucić do sałatki lub zwyczajnie posypać nimi ziemniaki lub inne dania z ryżem lub makaronem.


PODPIS

Warzywa z odzysku

Czy wiecie, że niektóre warzywa, które kupujemy, można powtórnie wyhodować?
Tak jest na przykład z moim ostatnimi czasy ulubieńcem, czyli selerem naciowym.





Zjadłam ze smakiem, a końcówka wylądowała w szklance z wodą na parapecie. Niesamowita radość młodego ogrodnika, gdy wyrasta coś nowego, bez szczególnych starań ;-)
Faktem jest, że rośnie powoli, ale gdy wyrastają listki w dość szybkim czasie, można je dorzucić do sałatki lub zupy. Jednak ja uparcie czekam na bardziej efektowny moment.


W następnej kolejności jest sałata, która jak widać na zdjęciu rośnie sobie w najlepsze. Coraz częściej spotykam się z tym, że w sklepach sprzedają ją w doniczkach plastikowych i chodź nie lubię tego tworzywa, zachęciło mnie to do powtórnego odtworzenia.
Tak więc, po ścięciu reszta została wrzucona do szklanki z wodą. Rośnie, rośnie, a ja z niecierpliwością czekam na zbiory. Chociaż, gdy tak na nią patrzę, aż szkoda mi ją zjeść ;-)
Próbowałam również zrobić taki myk z sałatą bez ziemi i doniczki. Włożyłam sałatę rzymską tak samo jak seler naciowy i mimo iż szybko było widać nowe zielone listki, niestety w ostateczności nic z tego nie wyszło.





W zasadzie nic nadzwyczajnego w tym wszystkim nie ma, ale taka próba to fajny impuls do stworzenia małego ogródka we własnej kuchni. 

A Wy hodujecie coś w domu? 


PODPIS

wtorek, 6 maja 2014

Coś dla fanów mleczka do twarzy

Dzisiaj coś dla odmiany dla fanów mleczka do twarzy.
Przetestowane przeze mnie ostatnio mleczko firmy Essential Care bardzo mnie zainspirowało.
Produkty tej firmy uważane są za jedne z najlepszych kosmetyków naturalnych na świecie i wcale mnie to nie dziwi.

Kilka zdań opisujących produkt:

Bogate kremowe mleczko stanowiące wspaniałą kompozycję olejów roślinnych doskonale usuwa makijaż i zanieczyszczenia. Podstawą mleczka są: oliwa z oliwek ekstra vergine, olej kokosowy oraz olejki eteryczne, które mają doskonałe właściwości oczyszczające i zachwycający aromat. Idealne dla skóry normalnej, suchej i dojrzałej.




Kluczowe składniki:

olej kokosowy - bogaty w witaminy, nawilżający i odżywiający
oliwa z oliwek - nawilżająca, z dużą zawartością witamin
wyciąg z róży - łagodzący
czyste olejki eteryczne - szałwia muszkatołowa, cytryna, eukaliptus - oczyszczające olejki o delikatnym aromacie



Dodatkowe atuty:

-Produkt certyfikowany przez Soil Association - najbardziej restrykcyjnej europejskiej instytucji certyfikującej produkty organiczne.

-Produkt  odpowiedni dla wegan.

-Produkt ten otrzymał nagrodę „The Beauty Bible Beauty Steals”  w kategorii najlepszego preparatu oczyszczającego do twarzy.

-Jest również polecany przez Natural Health Magazine - Beauty Awards 2010.



Kilka słów ode mnie:

Raczej nie miałam wcześniej w nawyku używania mleczka do oczyszczania twarzy i dalej nie mam, ale produkt ten zafascynował mnie efektem. Dokładniej mówiąc, moja skóra na twarzy już po pierwszym użyciu stała się tak mięciutka, że nie mogłam z wrażenia przez kolejne dwa następne dni przestać jej dotykać.
Jest to tak duża zaleta, że wszystkie wady idą w odstawkę.
Wadą natomiast wydaje mi się to, że ciężko myje się nim twarz, ale jakby nie patrzeć jest to delikatne mleczko, a nie płyn do mycia naczyń.


Dla bardziej zainteresowanych skład:

woda, olej kokosowy*, oliwa z oliwek*, glukozyd cetearylowy, kwas lewulinowy, gliceryna pochodzenia roślinnego, alkohol cetearylowy, wyciąg z róży francuskiej (aptekarskiej)*, wyciąg z rozmarynu*, sorbinian potasu, guma ksantanowa, olejek eteryczny z cytryny*, olejek eteryczny z szałwii muszkatołowej*, olejek eteryczny z eukaliptusa*, limonen* (zawarty w oleju cytrynowym).

 *) Uprawiane i produkowane organicznie (min. 88% w produkcie).

I jeszcze na koniec bardzo ważne informacje, które lubię najbardziej:

- w 100% naturalny zapach
- bez parabenów,
- bez glikolu,
- bez sztucznych barwników
- bez silikonu
- bez Phenoxyethanolu
- bez PEG i SLS
- bez składników GMO
- fizjologiczne pH
- hypoalergiczny

Te delikatne i polecane mleczko możecie kupić w dwóch różnych pojemnościach w sklepie Zielony Królik.


PODPIS

Jak mieć w domu zawsze pod ręką pyszną i zdrową wodę do picia?

Dzisiaj będzie trochę o jednym z moich ulubionych gadżetów w kuchni, czyli o dzbanku filtrującym wodę.
Jak dla mnie rewelacja. Oszczędność, wygoda i ogromne zmniejszenie ilości odpadów.

W sprzedaży dostępne są przeróżne profesjonalne filtry do wody, ale zazwyczaj wymagają od Nas jakiejś większej inwestycji, przez co zdarza się, że odkładamy zakup na później. Tak było ze mną.
Dlatego ponad dwa lata temu, moim wybrankiem został najprostszy z dostępnych na rynku, dzbanek filtrujący firmy Dafi i w zupełności mi wystarcza.

Dlaczego warto go mieć?

Po pierwsze ze względu na zdrowie. Filtr usuwa z wody kranowej chlor, niektóre metale ciężkie oraz inne szkodliwe substancje, mogące się w niej znajdować. Takim oto sposobem woda płynąca z kranu zamienia się w wodę do picia.







Po drugie ze względu na wygodę i oszczędność.

  • brak kamienia w czajniku to zmniejszenie frustracji przy podawaniu gościom na przykład kawy;
  • woda  nadaje się do picia prosto z dzbanka, więc masz ją zawsze pod ręką i możesz ją śmiało skreślić z listy zakupów;
  • inwestycja jednorazowa w taki dzbanek to kwota około 40zł, a w kolejnych miesiącach, wymieniasz tylko filtr, który kosztuje 13zł. Przeliczając kwotę jaką traciłam na zgrzewki wody w miesiącu, inwestycja zwróciła mi się od razu.







Po trzecie ekologia.
Jeden wymienny co miesiąc filtr może zastąpić ponad 100 butelek PET.


Jaki dzbanek filtrujący wybrać?

Jeżeli staniecie w sklepie przed szerokim wyborem takich dzbanków, mam dla Was kilka rad.
Dzbanki różnią się wyglądem, wielkością oraz dzielą się na dwa rodzaje filtrów, tzw. Classic oraz Unimax.
Nie ma większego znaczenia, czy kupicie tani, czy drogi, ponieważ magia tkwi tylko w wymiennych filtrach, które są uniwersalne.
Ja osobiście polecam produkty Dafi, ponieważ są wolne od BPA, czyli nie zawierają związku Bisfenolu A, który szkodzi zdrowiu, a przy tym ceny są bardzo przystępne.

Jaki filtr wybrać?

W zależności od potrzeb firma Dafi oferuje:
Wkład filtrujący Classic - bardzo uniwersalny, do codziennego przygotowywania kawy, czy też herbaty. Idealny do przygotowywania zimnych napojów, a także do picia wody w czystej postaci.
Pozwala przefiltrować od 100 do 150l wody.
Do wody o zwiększonym stopniu twardosci, dostępne są specjalne filtry.

Dla osób, które chcą używać filtra do przygotowania zimnych napojów, w ofercie jest filtr magnezowy AquaMag. Coś idealnie dla mnie i każdego z niedoborami tego pierwiastka, jako alternatywa dla nieskutecznych tabletek. 

Do zimnych napojów jest także filtr AquaBalance, który zadba o właściwe Ph organizmu.

Podsumowując, dla każdego coś dobrego ;-)

Minusy i plusy zarazem:

Może okazać się, że ciężko jest nam się przełamać, aby uwierzyć że taka woda przefiltrowana jest taka sama, a może i lepsza od tej kupnej.
Dlatego fajnie jest sobie wyrobić nawyk robienia wody w dzbanku z cytryną, którą można popijać przez cały dzień. O wiele łatwiej nam zaufać takiej formie serwowania, a przy okazji witamina C pozytywnie wpłynie na nasz organizm.


Jeżeli chcielibyście poczytać więcej na temat dzbanków i filtrów lub zdecydowaliście się na zakup, zapraszam TU.



PODPIS