wtorek, 22 lipca 2014

Wyjazd do Włoch z praktycznego punktu widzenia.

Urlop to moment w którym trzeba mocno naładować akumulatory na kolejny rok. Często pojawiają się dylematy, gdzie się udać i ile to niestety będzie kosztowało? Nawet wykupując kompleksową wycieczkę nigdy do końca nie wiadomo co napotkamy na drodze.
Ja poza odpoczynkiem, urlop traktuje jako czas do zobaczenia i poznania nowego miejsca.
Dlatego też w tym roku padło na Włochy, a głównym moim celem była Wenecja, o której możecie poczytać TU.
Ten post natomiast jest bardziej nakierowany na Górny Adriatyk i ogólne sprawy organizacyjne, których sama chciałam się dowiedzieć przed wyjazdem w nieznane lądy.




PODRÓŻ
Możliwości transportu są oczywiście różne, my jednak ze względu na małe dziecko wybraliśmy opcję samochodem, aby mieć możliwość robienia przerw według potrzeb.


Droga do Włoch to na szczęście w przeważającej większości autostrady, dzięki czemu jedzie się spokojnie i płynnie. W Austrii i Włoszech można podziwiać góry, ale nie trzeba martwić się o samochód, nie stoczy się w dół ;).
Aby dojechać do Włoch, należy przekroczyć całe Czechy oraz Austrię, w których wymagane są winiety jako zamiennik dla opłat na autostradach. Winiety nie są drogie, porównując do kwot jakie wydawaliśmy na autostrady we Włoszech. Trzeba zaznaczyć tu, że byliśmy w górnej części, jeżeli chciałoby się przejechać cały kraj to mogłoby to być mocno obciążające dla kieszeni. Średnio za 100km wychodzi 10€ (ok 42zł). Cena winiet dla przykładu w Czechach to około 62zł, a w Austrii 36zł za 10-dniowe korzystanie ze wszystkich dróg. 



TANKOWANIE 
Dla osób podróżujących autem na gaz może to być nie lada wyzwanie, chociaż mimo problemów z tym związanych, przejechaliśmy jedynie 100 km na benzynie. Stacji z LPG jest naprawdę niewiele, wiem co mówię, bo zwiedziliśmy prawie każdą stację po drodze. Ceny paliwa też są wyższe, ale za to jakość bardzo odczuwalna i w jeździe i w kilometrach, także w ostateczności wychodzi nie wiele drożej.


GÓRNY ADRIATYK
Niestety tu troszkę się zawiodłam. Miasto Grado jest zadbane i urzekło mnie różnorodną roślinnością, ale samo morze zachwytu nie robi żadnego. Częste przypływy i odpływy pozostawiają na plaży niezbyt zachęcające widoki. Woda jest faktycznie ciepła co jest zapewne plusem, ale za to jest w niej bardzo dużo krabów. Oczywiście fajnie zobaczyć te stworki, ale kąpać się z nimi już mniej fajnie. Blisko natomiast jest Wenecja oraz Triest, miejsca które warto zobaczyć.














NOCLEG
Nie zwiedziłam jakoś bardzo dużo miejsc, ale wystarczająco aby mieć pewien zarys. 
Nie chciałam mieszkać w apartamencie, bo cały urok wakacji nad tak ciepłym morzem to być blisko niego i spędzać jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu. Dlatego wybraliśmy nocleg w tak zwanym namiocie willowym, który jest wyposażony we wszystko co niezbędne - łóżka, kuchenka i lodówka, a także stół i krzesła ogrodowe. Ceny noclegów są różne, zależy od terminu i kempingu, ale jak mam porównywać do cen nad naszym morzem, to są podobne, a często nawet niższe.


Jak widać woda przy brzegu niezbyt zachęcająca do kąpieli, ale bywały dni kiedy brzeg był czyściutki. 












Na szczęście ten widok nie był częsty.


Ślady czyściciela plaży z wyrzuconych przez wodę brudów.






Bardzo ciekawy płyn o którym napiszę w najbliższych dniach.

CENY
Tu się można sprzeczać czy jest drogo, czy jest tanio.
Pizza jest w podobnej cenie, ale dla przykładu cena małego piwa w barach, czy też restauracjach to 2,5€, a dużego 4 do 5€. Jedzenie typu fast food zaczyna się od 5€, makarony od 10€, a ogólny wybór posiłków jest bardzo niewielki. 
Ceny w marketach też do niskich nie należą, bo większość produktów była droższa nawet czterokrotnie, choć zdarzały się rzeczy w tej samej cenie lub zbliżonej. I taki miałabym zarys cen we Włoszech, gdyby nie napotkany po drodze Lidl. A w nim ceny takie same jak u Nas, a często nawet niższe. Ciężko jest to więc ocenić. Pozostawię to dla Was. Ja ze swojej strony polecam jednak zabrać trochę żywności ze sobą, a tylko świeże rzeczy dokupywać na miejscu, bo dzięki temu można bardzo wiele zaoszczędzić wybierając się na wakacje w te strony. 





SJESTA
To jest to, co może przyprawić niejednego Polaka o zawrót głowy. Sjesta trwa mniej więcej od 13:00 do 16:00 i oznacza, że wszystko jest pozamykane. Ciężko przyzwyczaić się do takiego trybu, szczególnie, że wieczorem też się nie przemęczają pracując maksymalnie do 20:00, dotyczy to także stacji benzynowych. Restauracje są czynne dłużej, bo aż do 23:00, ale w czasie Sjesty na nie nie liczcie. Swój głód trzeba rozplanować wcześniej. Tym bardziej warto zaopatrzyć się w swoje jedzenie, aby nie dać się zaskoczyć.

Sjesta to czas na masową Włoską drzemkę i odpoczywanie po obiedzie. Z jednej strony jest to mocno irytujące, z drugiej zaś fajne, ponieważ nie ma tego pędu odczuwalnego w naszym kraju.





TRIEST
Piękne miasto, które warto zobaczyć, chociażby dlatego aby poczuć trochę Chorwacji będąc we Włoszech. 




























PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz